OPERA NARODOWA - Cudze chwalicie

Fasada Teatru Wielkiego w Warszawie

Z czego jesteśmy dumni jako Polacy? W rankingach niezmiennie królują: wybór Karola Wojtyły na papieża, dokonania Solidarności, sukcesy sportowe Lewandowskiego, Kubicy, Małysza, a teraz na pewno jeszcze lgi Świątek 🙂. Marzy mi się, że po lekturze tego wpisu, do listy dorzucicie również Teatr Wielki - Operę Narodową w Warszawie.


Czy wiecie, że Opera Narodowa - to największa, pod względem gabarytów, scena operowa w Europie i druga, po Pekinie, opera na świecie?! To również jeden z najstarszych teatrów operowych w historii. Starszy chociażby od słynnej, paryskiej Opery Garnier, o której przeczytać możecie 🔍tutaj.

Opera Narodowa - to również fantastyczni, mega utalentowani ludzie, którzy ją tworzą. Operowy tandem wszechczasów: reżyser Mariusz Treliński i scenograf Boris Kudlička rozpalają serca melomanów na całym świecie, tworząc spektakle dalekie od klasycznych wyobrażeń o nudnej operze i zjawiskowe pod względem wizualnym. To Oni są powodem, dla którego od kilku lat regularnie odwiedzam stolicę. Twórczość Pana Mariusza chwalą najlepsi w branży: „To jeden z najpiękniejszych spektakli, jakie kiedykolwiek widziałem w życiu” – tak skomentował słynną Madame Butterfly sam Plácido Domingo. Jego spektakle wystawiane są w Wiedniu, Moskwie, Florencji, Pekinie, Tel Avivie i wielu innych miastach na świecie. W styczniu 2015 roku Mariusz Treliński zaprezentował Jolantę/Zamek Sinobrodego na najważniejszej scenie operowej świata – Metropolitan Opera w Nowym Jorku. A w 2018 otrzymał prestiżową nagrodę International Opera Awards w kategorii reżyser roku.

Wróćmy jednak do imponującego budynku opery: "Pomyślany jako wyzwanie rzucone niepewnej przyszłości, jako ucieleśnienie idei, których nie można zapomnieć, jako kamienny kolos, którego nie można zignorować" słyszymy w fantastycznej prezentacji audiowizualnej opery na stronie www.teatrwielki.pl (skąd zaczerpnęłam mnóstwo ciekawych informacji).

Budowę gmachu, według projektu niejakiego Antonia Corazziego, architekta zaproszonego do Warszawy z Florencji, rozpoczęto w 1825 roku. Olbrzymi, neoklasycystyczny projekt rozplanowany w miejscu dawnego Marywilu, wzorowany był na teatrze St Carlo Nicolini w Neapolu. Budowniczy nie mieli łatwo: po pierwsze ze względu na niepewną sytuację polityczną i wybuch Powstania Listopadowego w 1830 roku, jak również, ze względu na brak przychylności ze strony Cara Mikołaja I, który po powstaniu planował w miejsce Teatru zbudować cerkiew. Ostatecznie teatr, w nieco zmienionej formie, powstał w roku 1833 i ponad sto lat był dumą Polaków. Niestety już na początku II wojny światowej teatr został zbombardowany. Po zniszczeniach wojennych, z dawnej świetności, ostała się jedynie fasada budynku.

Dopiero kilka lat po wojnie udało się przekonać ówczesnego prezydenta Polski Bolesława Bieruta do odbudowy teatru. Nowy projekt, oparty jednak w dużej mierze na założeniach Corazziego, opracował wybitny architekt Bohdan Pniewski. Zaczęto odtwarzać zewnętrzne detale budynku na podstawie zdjęć, rysunków, starych pocztówek. Teatr Wielki w obecnym kształcie oddano do użytku w 1965 roku.

Fasada główna mierząca 169 metrów, jest jedną z najdłuższych i najbardziej imponujących fasad budynków teatralnych na świecie. Lewa część to odbudowany tzw. Dom pod kolumnami, część dawnego kompleksu hotelowo-usługowego Marywil. (Taki rodzaj centrum handlowego z XVII w, zbudowany na polecenie królowej Marysieńki). Prawa strona jest jego lustrzanym odbiciem i kryje w sobie Sale Redutowe, w których do dziś odbywają się bale (dawniej zwane redutami), koncerty i inne wydarzenia.



Wnętrze teatru utrzymane jest w klimacie "historyzującego socrealizmu". Oznacza to mniej więcej tyle, że ma być dostojnie i na bogato, ale bez przesady. Zobaczycie tu szlachetne drewno, marmury, ale ornamentyka jest dosyć prosta, powściągliwa wręcz. Zgodnie ze znaną zasadą "złote, a skromne" 😉.

W poszczególnych częściach zauważycie geometryczne wzory i perfekcyjnie symetryczne podziały, ciągnące się konsekwentnie przez wszystkie piętra, dając momentami niesamowitą perspektywę. I choć mówi się, że "symetria to estetyka głupców", mnie się to osobiście bardzo podoba.






Sala Moniuszki, czyli główna sala koncertowa posiada 1768 miejsc, ale to nie imponująca widownia, a wielkość sceny (1150 m2) wraz zapleczem sprawia, że jest to jedna z największych scen operowych świata. Żeby nie być gołosłowną, ale nie zanudzać suchymi liczbami, powiem jedynie, że na scenie można postawić dziesięciopiętrowy blok mieszkalny, że do spektaklu "Latający holender" zbudowano tu basen, do którego wlano 55 ton wody, że zmieściłyby się tu niemal dwie warszawskie starówki, a jakby się uprzeć, to wcisnęlibyśmy do naszej opery cały budynek La Scali. A co, nie będą Włosi pluć nam w twarz 😊.  

Taka potęga potrzebuje ogromnej ilości rąk do pracy. Nie zdawałam sobie sprawy, ale Teatr Wielki to przedsiębiorstwo zatrudniające ponad 1000 osób w prawie 20 różnych zawodach: od śpiewaków, tancerzy i muzyków, po malarzy, stolarzy, ślusarzy, krawców, szewców, rekwizytorów, charakteryzatorów i wielu innych... (Mają nawet własną jednostkę straży pożarnej!) Najstarszy elektryk, pracuje w teatrze od 1954 roku!

To rękami tych ludzi Boris Kudlička tworzy dla nas prawdziwe cuda, a na scenie podziwiać możemy pływające dżonki chińskie, kilkumetrowe sztuczne zwierzęta, pnącza z gąbki, sizalowe trawniki, podłogi z futra, skomplikowane konstrukcje, pejzaże o powierzchni nawet 300 m2.




Rozmach opery oszałamia. Jednak najbardziej niesamowite wrażenie, za każdym razem gdy tu jestem, robi na mnie "księżycowy" sufit w sali głównej. Składa się on z trzech plafonów utrzymanych w tonacji biało-perłowej o porowatej strukturze, wypełnionej kilkoma tysiącami porcelitowych misek różnej wielkości. Nie dość, że wygląda obłędnie, to jeszcze odgrywa kluczową rolę w akustyce sali. Podoba Wam się? Dodam więc jeszcze, że jego nieziemskość podkreśla fakt, że montaż rozpoczęto w roku 1961, czyli dokładnie wtedy kiedy Jurij Gagarin, jako pierwszy człowiek w historii, poleciał w kosmos 😊.



Wychodząc z Teatru Wielkiego po koncercie, lubię zatrzymać się jeszcze na chwilę, by podziwiać bryłę w "wieczorowej kreacji". Cudnie oświetlony, magiczny wręcz, jest bezsprzecznym dowodem na to, że stolica jest piękna. Budynek tej urody i tej klasy mógłby stać wszędzie: w Paryżu, Londynie, Madrycie, a nawet w Mediolanie, ale stoi u nas w Warszawie. Czyż to nie jest, proszę Państwa, dobry powód do dumy?


Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.


Komentarze

  1. Bardzo ciekawy artykuł :) Wyobraźnią przeniosłam się do tego budynku, który niby dobrze znam, ale jednak okazuje się, że nic o nim nie wiedziałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki 😊 Dla mnie też często przygotowanie wpisu jest odkrywaniem wielu ciekawych historii. Polecam również gorąco przepiękną prezentację na stronie opery. Świetnie zrobioną i do tego głos lektora, Jana Frycza - rewelacja👌

      Usuń

Prześlij komentarz

Obserwuj Instagram!