BAYREUTH - Dwie opery, dwie historie


To niewielkie, ale bardzo ciekawe miasto powiatowe w Górnej Frankonii nie jest na top liście bawarskich perełek, a szkoda. Przyćmiewa go sława pobliskiej Norymbergi, Ratyzbony czy Bamberga. Spróbuję jednak przekonać Was, że będąc w tych miejscach,  warto zaplanować choć jednodniowy wypad do Bayreuth.

My do Bayreuth pojechaliśmy w celach operowych. Po pierwsze ze względu na odbywający się tu co roku Festiwal Wagnerowski, po drugie, aby zobaczyć jedyną na świecie, zachowaną do dziś, wyrzeźbioną w drewnie, barokową Operę Margrabiów.

Bayreuth to miasto dwóch oper i dwóch różnych historii. Bohaterką pierwszej jest przedsiębiorcza księżniczka pruska poślubiona za karę tutejszemu władcy, drugą tworzy genialny, ale kontrowersyjny artysta. Zacznijmy od kobiety. Nie tylko dlatego, że tak wypada, ale dlatego, że była pierwsza i zrobiła dla miasta naprawdę wiele dobrego.  


Fryderyka Zofia Wilhelmina Pruska nie miała w życiu łatwo. Głównie dlatego, że od najmłodszych lat odstawała od reszty swojego otoczenia. Prymitywny, despotyczny ojciec i skupiona na sobie i dworskich intrygach matka kompletnie nie byli w stanie zrozumieć wrażliwej, inteligentnej dziewczyny zakochanej we wszystkim co francuskie, a w szczególności w ideach oświecenia, które były jej niezwykle bliskie. Jej jedynym powiernikiem, do końca życia zresztą, pozostawał brat, przyszły król Prus Fryderyk II Wielki, który tak jak Wilhelmina kochał sztukę, muzykę, a nade wszystko filozofię.

To miłość do Fryderyka była przyczyną "zesłania" niepokornej córki do Bayreuth. Była to kara za pomoc w ucieczce z kraju, kiedy jego relacje z ojcem były już nie do zniesienia. Wilhelm I nie mógł darować synowi jego "niemęskiej" natury i zbytniej zażyłości z porucznikiem Hansem Hermannem von Katte. Plan przyszłego króla jednak nie powiódł się. Wszyscy zostali złapani i uwięzieni w twierdzy, a Fryderyk na własne oczy oglądać musiał śmierć przyjaciela. Wydarzenie to podobno na zawsze pozostawiło traumatyczne wspomnienia i zmieniło charakter przyszłego władcy. Nie porzucił on wprawdzie swoich artystycznych upodobań, stał się jednak bezwzględny i despotyczny. Polska odczuła to boleśnie podczas rozbiorów, których król Prus był głównym inicjatorem.

W porównaniu do konsekwencji jakie poniosła męska część spisku, można powiedzieć, że Wilhelminie się upiekło. Trafiła wprawdzie "in the middle of nowhere", ale małżonek, Fryderyk III margrabia brandenburski, okazał się całkiem miły, a przede wszystkim spolegliwy. Pani na swoich nowych włościach mogła zatem robić, co jej tylko w duszy zagrało. 

A pomysłów Wilhelminie nie brakowało. Nasze zwiedzanie margrabiowskich włości zaczynamy od, położonego 5 kilometrów poza miastem, Ermitażu.

Ermitaż to taki rodzaj ekskluzywnej samotni, w której zmęczeni dworskim życiem arystokraci mogli odetchnąć i oddać się kontemplowaniu i medytacji, a także przyjemnie spędzić upalne letnie dni. Koncepcja niezwykle modna w XVII i XVIII wieku we Francji i w Niemczech właśnie. Śledząca europejskie trendy Wilhelmina nie mogła pozostać w tyle, a byłe tereny łowieckie, podarowane jej przez męża w prezencie ślubnym, nadawały się do tego idealnie.


To miejsce chyba najdobitniej pokazuje fantazję jego budowniczych. Widać wyraźnie wpływy francuskie, bo cały teren od razu przywodzi na myśl Wersal. Znajdziecie tu pałac, a nawet dwa, rozległe ogrody, stawy, fontanny, groty oraz bardzo modne w owych czasach romantyczne "ruiny" antycznego teatru.

Na obejrzenie wszystkiego w Ermitażu warto poświęcić cały dzień, ale nawet parę godzin wystarczy, aby zachwycić się tym miejscem. Polecam gorąco długi, nieśpieszny spacer po okolicy, kawę z widokiem na fontanny Nowego Pałacu i wodny pokaz przy tak zwanej "dolnej grocie".



W centrum Bayreuth odnajdziecie drugi pałac margrabiów. To tzw. Nowy Pałac wybudowany po pożarze starej siedziby. Nie jest to może najbardziej okazała rezydencja jaką widziałam w życiu, ale w odniesieniu do zaledwie 70 tysięcznego, prowincjonalnego miasta, robi wrażenie. Zmysł artystyczny Wilhelminy sprawił, że architektura, a przede wszystkim wystrój wnętrz jest na tyle niepowtarzalny, że zyskał nawet własną nazwę "Bayreuth rococo style".



Do środka warto wejść chociażby po to, by zobaczyć słynną Salę Palmową, najpiękniejszy przykład tutejszego stylu rokoko. Ja jednak zakochałam się w muzycznych detalach. Urocze aniołki zwykle trzymają w swoich tłuściutkich łapkach jakieś instrumenty muzyczne. Zwiedzając pałac, warto bacznie przyglądać się chociażby tapetom czy porcelanie. Frywolne cherubinki z harfą, lutnią czy trąbką puszczają do Was oczko z każdej możliwej strony. Urocze…  



Po zwiedzaniu, odpoczynek w pałacowych ogrodach. To dosyć rozległy, zielony teren z pięknymi rzeźbami i stylowymi altanami. Pośrodku duży staw i fontanny dają przyjemne orzeźwienie w letnie dni, a malowniczy mostek z widokiem na pałac to idealny punkt na instagramową fotkę. Przy parku zlokalizowanych jest jeszcze kilka innych atrakcji, ale o tym napiszę później. Na razie zapraszam na starówkę.


Do centrum miasta idźcie koniecznie ulicą Friedrichstraße. To prawdziwa perełka barokowej architektury. Pięknie wybrukowana jezdnia i niewysokie, pochodzące z XVII i XVIII wieku, budowle z piaskowca są totalnie różne od tego, co zwykle kojarzy nam się z typowo niemiecką architekturą. Bayreuth kolejny raz zaskakuje i udowadnia, że jest wyjątkowe. Uświadamiam sobie właśnie, że nie spotkałam w centrum miasta chyba żadnego domu z szachulcami!
 

Dochodzimy do uroczego zaułka przy kościele miejskim pod wezwaniem św. Trójcy. To jedno z miejsc, które bardzo mi się spodobało. Chyba dlatego, że mimo pełni lata, nie było tu żywej duszy. W jego sąsiedztwie znajdziecie najmniejszy, wąski na dwa metry, domek w mieście, ale także i najstarszy dom w Bayreuth (taki z różową fasadą). Uroku dopełniają klimatyczne galerie, muzea i antykwariaty.


Stąd już tylko dwa kroki do centrum. Na pewno trzeba tu zajrzeć, chociażby po to, by coś zjeść. Muszę jednak przyznać, że "starówka" Bayreuth to najmniej klimatyczna część miasta. Uwagę przykuwa jedynie okazały, krwistoczerwony, budynek Urzędu Skarbowego i zabytkowa wieża, będąca pozostałością po starym, spalonym zamku. Przed wyjazdem, nie doczytałam, że na wieży jest punkt widokowy dostępny dla turystów. A szkoda, bo widok stamtąd może być imponujący. Do rooftopów w Bayreuth nie miałam zresztą szczęścia. Próbowałam dostać się na taras widokowy w nowym urzędzie miasta, ale pół godziny przed zamknięciem pocałowaliśmy klamkę. Jak widać urzędnicy we wszystkich krajach są do siebie podobni i niemiecki "ordnung" ich nie dotyczy 😉.


Co zjeść w Bayreuth? Na rynku znajdziecie mnóstwo typowych, niemieckich wyszynków ze słynnym "Oskarem" na czele. Ja jednak osobiście polecam Wam wciągnąć lokalną kiełbaskę z czerwonej budki, a zaoszczędzoną kasę przepuścić w knajpie przy browarze Maisel's, który jest tak odlotowy, że zasługuje na osobny post.

Wracając do restauracji Oskar, warto wejść do środka chociażby na piwko, bo miejsce jest przepiękne, ale jedzenie, które nam zaserwowano było mega przeciętne. Jeśli się zdecydujecie to na własną odpowiedzialność. Być może kucharz miał gorszy dzień. To przecież też może się czasem zdarzyć 😊.



Cokolwiek wybierzecie, najedzcie się, bo kolejnej, największej atrakcji Bayreuth nie można oglądać na głodniaka. Mam na myśli Operę Margrabiów.

Budynek z zewnątrz niepozorny skrywa w sobie jedną z największych architektonicznych perełek Niemiec. Nie przesadzam ani trochę. Jeśli do tej pory Bayreuth Was nie przekonał, to teraz jest ten moment.


W powstaniu tego miejsca maczała swoje paluszki oczywiście Wilhelmina, która w ramach przygotowań do ślubu jedynej córki Elżbiety postanowiła sprowadzić do miasta słynnego włoskiego architekta Giuseppe Galli Bibiena. Artysta znany był ze swoich dokonań w innych prestiżowych lokalizacjach. Tworzył między innymi dekoracje dla Opery w Wiedniu, odbudowywał spaloną Operę w Dreźnie, zaprojektował ołtarz w kościele opactwa w Melku. Pracował na dworach Habsburgów, a znajomość z bratem Wilhelminy Fryderykiem królem Prus na pewno przyczyniła się do przyjęcia przez niego propozycji pracy w nieznanym nikomu szerzej Bayreuth.


Opera powstała błyskawicznie, bo zaledwie w cztery lata, a imponujące wnętrze w niespełna półtora roku! Jak to możliwe, że tak bogate w detale dzieło powstało tak szybko? Samonośna konstrukcja wbudowana w kamienną obudowę została sprefabrykowana, a "freski" i "konstrukcja" sceny to kwintesencja malarstwa iluzorycznego na… płótnie. No jasne, przecież to barok! Udawana czy nie, całość daje najprawdziwszy efekt wow. Ociekające złotem łoże, kolumny gęsto oplatane liściem akantu, herby, rzeźby i malowidła przyprawiają o zawrót głowy. Tym bardziej, że oprócz krótkiego filmu, zwiedzanie polega na półgodzinnym kręceniu się wokół własnej osi z audioprzewodnikiem na uszach i próbie napstrykania jak największej ilości zdjęć wszystkiemu, co się widzi. Nie jest to zresztą łatwe, bo wnętrze jest fatalnie oświetlone.



Ta przyjemność kosztuje nas 8 euro, ale jeśli zamierzacie zwiedzać więcej rzeczy w Bayreuth, warto kupić jeden bilet "Świat Wilhelminy" uprawniający do zwiedzania wszystkich zabytków związanych z margrabiną również poza ścisłym centrum. W 2012 roku Opera wpisana została na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Cudownie byłoby móc kiedyś być tu na koncercie. Może wybierzemy się którejś jesieni na festiwal oper barokowych.

To właśnie w Operze Margrabiów splatają się dwie historie związane z Bayreuth. Ponad sto dwadzieścia lat po powstaniu, architektoniczne dziecko Wilhelminy zachwyciło inną wybitną postać niemieckiej kultury do tego stopnia, że postanowił osiedlić się w mieście na stałe.

Mowa o Ryszardzie Wagnerze, który od dawna poszukiwał wyjątkowego miejsca, w którym mógłby wystawiać swoje opery. Okazało się jednak, że margrabiowska opera, choć piękna, jest dla artysty… za mała. Ponoć chodziło o proscenium, gdzie wagnerowska orkiestra deptala sobie po piętach. Myślę jednak, że w przypadku Wagnera ciasno miało się tu głównie jego własne ego. Marzyło mu się miejsce stworzone specjalnie dla niego, wyjątkowe, proste w formie a zarazem zrobione z rozmachem, po prostu epickie jak jego dzieła.


Druga opera w Bayreuth powstaje, według projektu Wagnera, kilka kilometrów za miastem na tak zwanym "Zielonym Wzgórzu", a pierwszy przedstawienie słynnej trylogii Pierścienia Nibelungów w 1876 roku rozpoczyna historię jednego z najbardziej prestiżowych festiwali operowych i rozsławia Bayreuth na cały muzyczny świat.

Miasto jest mu za to wdzięczne. Wybacza nawet brutalny antysemityzm artysty i przymyka oczy na nazistowskie powiązania jego potomków. Podobizny Wagnera wyskakują nam w Bayreuth na każdym kroku. Liczne figurki kompozytora tworzą trasę turystyczną poświęconą najsłynniejszemu mieszkańcowi miasta, a latem w czasie festiwalu panuje tu prawdziwa "wagneromania". Mieliśmy okazję przekonać się o tym w 2022 roku, a nasze wrażenia z tego operowego święta może kiedyś opiszemy dokładniej.


Jeśli ciekawią Was takie miejsca, wybierzcie się do górującego nad miastem Festspielhaus. Budynek jest bardzo ładnie położony i otoczony przyjemnym parkiem. Spacer z centrum zajmie Wam około pół godziny. Uprzedzam, że Teatr Festiwalowy nie zachwyca tak jak Opera Margrabiów. Pamiętać jednak trzeba, że to w sumie budowla tymczasowa, gigantyczny namiot, który po trzech latach miał zostać zdemontowany, a w jego miejsce powstać miał wagnerowski teatr marzeń. Historia potoczyła się jednak inaczej, a "namiot" stoi w tym samym miejscu już prawie 150 lat. Na zwiedzanie z przewodnikiem należy zapisać się wcześniej, a wszelkie informacje znajdziecie 🔍 tutaj.


W centrum Bayreuth warto zajrzeć również do domu Wagnerów. Przepiękna willa Wahnfried znajduje się tuż przy ogrodach Nowego Pałacu. Niestety pustawe wnętrza i meble zakryte białymi prześcieradłami trochę mnie rozczarowały. Nie pomógł nawet okazały fortepian na środku salonu. Sytuację uratowała jednak multimedialna wystawa w podziemiu, a szczególnie ta część, która pokazuje muzykę Wagnera wykorzystaną we współczesnym kinie. Sami będziecie zaskoczeni, jak wiele utworów Wagnera słyszeliście w życiu, a Cwał Walkirii z genialnego "Czasu Apokalipsy" umiecie nawet zanucić.


Tuż obok Domu Wagnera wybudowano nowoczesne Muzeum Wagnera, a w środku historia festiwalu wagnerowskiego, cudaczne stroje z jego oper i duuuużo multimediów dla koneserów. Na koniec zajrzyjcie do ogrodu, gdzie znajdziecie grób Wagnera, a nawet, ukryty w trawie grób jego ukochanego psa.


Muzyczną podróż można kontynuować zwiedzając Muzeum Franciszka Liszta, teścia Wagnera, który bywał częstym gościem w Bayreuth i gdzie zmarł w obecności swojej córki Cosimy Wagner, albo kompletnie zmienić temat i pójść na piwo 😊.

Piwa w Bayreuth nie można sobie odmówić w żadnym wypadku. Górna Frankonia, której jest stolicą to piwne zagłębie, gdzie naliczono aż 200 browarów, a smakosze skosztować mogą aż 1000 odmian piwa! Złotego trunku w mieście napijecie się w każdej knajpie, ja jednak polecam Wam udać się kawałek od ścisłego centrum do prawdziwej świątyni piwa.

Browar Maisel's znalazł się w 1988 roku na liście rekordów Guinnessa za sprawą swojej gigantycznej kolekcji eksponatów związanych z piwowarstwem. Nawet jeśli nie jesteście piwnymi maniakami, będziecie zachwyceni. Zobaczycie tu cały proces warzenia piwa, wiekową maszynerię, olbrzymie kadzie, stare beczki i mnóstwo gadżetów. Trochę się trzeba nachodzić, ale warto.



Muzeum połączone jest z fantastyczną restauracją, gdzie można spróbować niezliczonej ilości piwa i zjeść najlepsze, według nas, jedzenie w mieście. A gdyby okazało się, że nie macie siły ruszyć się z miejsca, możecie zarezerwować nocleg w mega designerskim hotelu dwa kroki od stolika. Cały kompleks zrobił na nas tak duże wrażenie, że postanowiliśmy opisać wszystko szczegółowo w osobnym poście, który znajdziecie 🔍tutaj. Zajrzyjcie tam koniecznie, bo browar Maisel's to nasza wisienka na torcie. Możecie nawet okazać, że to będzie główny powód Waszego przyjazdu do Bayreuth 😃.

Garść informacji praktycznych:

Gdzie zjeść i spać?
Liebesbier Urban Art Hotel, Restaurant and Bar - jeśli chodzi o jedzenie i nocleg w Bayreuth to jestem monotematyczna i polecam wyłącznie to jedno wyjątkowe, designerskie i po prostu odlotowe miejsce.

Co jeszcze zobaczyć?
Pałac i ogrody Fantasie - położona 5 km od Bayreuth letnia rezydencja jedynej córki Wilhelminy Elżbiety Fryderyki słynie z pięknych ogrodów i muzeum ogrodnictwa znajdującego się w zabytkowych wnętrzach.

Zamek Zwernitz oraz skalne ogrody Sanspareil - nieco dalej, 20 km, od Bayreuth, warto zobaczyć średniowieczny zamek otoczony skalnym formacjami. Sztuczne groty, jaskinie i ruiny pochodzą z XVIII wieku i są kolejnym pomysłem Wilhelminy.

Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.

Komentarze

Obserwuj Instagram!