DULF'S BURGER - Potrójne szczęście łasucha

Logo jednego z top lokali, gdzie można zjeść hamburgera w Hamburgu

To, że kolebką hamburgera jest miasto Hamburg, wcale nie było dla mnie oczywiste. Szczerze mówiąc myślałam, że to raczej zbieżność słów niż prawdziwa etymologia. Dopiero ostatni pobyt w tym mieście uświadomił mi moją kompletną ignorancję w tym temacie, choć mogłoby się wydawać, że o tym kawałku mięsa w bułce wiemy już przecież wszystko.  


Aż trudno uwierzyć, ale historia hamburgera sięga prawdopodobnie XV wieku, a niektórzy uważają nawet, że pierwowzorem mógł być, przyrządzany przez Rzymian przysmak "isicia omentata", kotlet z mielonej wołowiny, ziaren sosny, pieprzu i wina opisany w książce kucharskiej z V wieku "O sztuce kulinarnej ksiąg dziesięć" pióra niejakiego Aspiciusa! 

Według innej teorii mięso mielone wymyślili Tatarzy, którzy zgniatali je pod siodłami swoich koni, a pot zwierząt konserwował mięso tak, że można było jeść je nawet na surowo. Stąd pewnie wziął się słynny stek tatarski.  

W kuchni wielu narodów można doszukać się zresztą potraw podobnych do hamburgera. Uważam jednak, że nie nie chodzi tutaj tylko o mięso, ale o ideę włożenia go do bułki. Palmę pierwszeństwa mają tu niewątpliwie Niemcy, a sama nazwa dania prowadzi nas prosto do Hamburga, skąd emigranci, pod koniec XIX wieku, zabrali je do Ameryki.  

Za oceanem hamburger narobił wielkiego zamieszania. Zacznijmy od doktora Jamesa Salisbury, amerykańskiego lekarza, któremu przypisuje się pomysł na steka z mielonej wołowiny, łudząco przypominającego hamburgera, na którym doktor zbudował koncepcję swojej diety. Dr Salisbury był przekonany, że jedzenie trzech steków dziennie i popijanie ich dużą ilością kawy, uzdrowi schorowane żołądki amerykańskich żołnierzy w czasie Wojny Secesyjnej. Nie wiadomo czy dieta amerykańskiego "Ducana" powstrzymała żołnierską sraczkę, na pewno jednak stek zyskał uznanie smakoszy i do dziś serwowany jest z dodatkiem tłuczonych ziemniaków i sosu pieczeniowego. 

Za oficjalnego "ojca hamburgera" większość uważa jednak Fletchera Davisa, który w swoim barze w Athens, w Texasie serwował mielonego burgera w bułce z musztardą. Zachęcony sukcesem tego prostego dania postanowił zaprezentować go na targach w St. Louis, co z kolei zostało odnotowane przez miejscową prasę i przeszło do historii. Tę wersję wydarzeń promuje również sieć McDonalds w wydanej przez siebie książce „The Complete Hamburger”. 

Warto jednak wspomnieć również o niejakim Charlie Nagreenie z Seymour w stanie Wisconsin, który ponoć już wieku 15 lat, w 1895 roku rozpoczął sprzedawanie kanapek w kotletem hamburskim, a raczej klopsikami z mielonej wołowiny zgniecionymi przypadkiem pomiędzy dwoma kawałkami bułki – nazywano go nawet „Hamburger Charlie”, a na dowód wiarygodności tej wersji dumni mieszkańcy miasta ufundowali Charliemu pomnik. 

Swojego hamburgera opatentował również Louis Lassen, duński imigrant, który w New Haven w stanie Connecticut otworzył najstarszą, amerykańską burgerownię Louis’ Lunch, która do dziś serwuje burgery na chrupiących tostach. 

Cóż, nie od dziś wiadomo, że sukces ma wielu ojców i pewnie moglibyśmy snuć tę opowieść jeszcze długo, lecz mimo, że jest ona bardzo ciekawa - proponuję przejść do konkretów. Nasz konkret nazywa się Dulf's
Jak na kolebkę hamburgera przystało w Hamburgu znajdziecie wiele fantastycznych miejsc, które serwują ten przysmak. Ranking takich miejsc znajdziecie na końcu w podsumowaniu. Będąc jednak tylko dwa dni, musieliśmy wybierać. Padło na Dulf's burger - niewielką burgerownię przy ulicy Karolinenstraße 2. Jak ją znaleźć? Położona jest nieco na zachód od centrum, w połowie drogi pod wieżę telewizyjną Heinrich-Hertz-Turm, którą zresztą podziwiać można czekając na stolik. 
Z tą kolejką to jest różnie, my byliśmy w niedzielę około 14.00 i dostaliśmy stolik od ręki. Godzinę później nastąpiło istne oblężenie. 
We wnętrzu nieco ciasnym, panuje luźna, obskurno-hipserska atmosfera. Bywalcy bardzo różni - dużo młodych, ale są również rodziny z dziećmi. Po zgrzycie w uszach, domyślam się, że to raczej miejscowi 😉.
Radosny charakter miejsca doskonale oddają fantazyjne malunki na ścianach. Kolorowa, burgerowa tematyka podkreśla sympatyczna atmosferę i rozgrzewa wyobraźnię. Od samego patrzenia cieknie ślinka 😊. 
Przemiła, młoda obsługa w firmowych podkoszulkach pomaga w wyborze dań. Ich pomoc jest nieoceniona, bo w menu znajdziemy wprawdzie znajome angielskie nazwy, ale opis dla odmiany tylko po niemiecku. A jest w czym wybierać. Naliczyłam piętnaście różnych wersji, od podstawowego Cheesburgera za 8,50 EUR, po wersję "combo" za 19.00 EUR. Ciekawa wydaje się również opcja "wege" podawana z omletem i pieczarkami.
Ja na szczęście nie musiałam się długo zastanawiać. Od początku wiedziałam po co tu przyszłam. Podpowiedź zresztą była na namalowana na ścianie, wystarczyło tylko wskazać palcem.  
Dulf's słynie z gigantycznych burgerów z potrójną wkładką mięsną. Do wyboru mamy dwie opcje opisane poniżej.
Ja wybrałam wersję kultową, czyli Dulf's Kreatur Burger. Ta gigantyczna "kreatura" z potrójną wkładką mięsną, pelna sera, boczku i sosu, ze względu na swoją wysokość, nabita została na szpikulec trochę jak kebab. Dobrać się do niej można było wyłącznie nożem i widelcem! I choć pierwszy raz, w taki sposób jadłam hamburgera, patrząc nieśmiało wokół, nabrałam pewności, że to jedyny sposób. Zastanawiacie się, czy dałam radę zjeść całego. A pewnie - jeszcze do tego pyszne, domowe frytki i lokalne piwo. A co! Kobiecie już nie wolno dobrze zjeść? 
Spokojnie, kelnerka też się zdziwiła podając działowi technicznemu burgerowe maleństwo z awokado 🤣. 
Chwila oddechu po ostatnim kęsie i czas na podsumowanie.
Miejsce bardzo sympatyczne, ceny w sumie również przyjazne. Ilość jedzenia, jak widać, imponująca, a co do jakości. Hmm, każdy musi zdecydować sam, dla mnie jednak wersja Max była trochę za tłusta i za bardzo oblana sosem. Mimo to, uważam, że będąc w Hamburgu warto tu wstąpić, chyba, że wybierzecie inną propozycję z mojej listy TOP 10 burgerowni w Hamburgu, ułożonej z pomocą Internetu i mojej rodzinki mieszkającej w tym mieście 😊. Nie jest to jednak ranking miejsc ustawiony od najgorszych do najlepszych, raczej sugestia gdzie warto "zgrzeszyć", bo przecież szkoda zdrowia i pieniędzy na złe burgery 😉. 

Lista TOP 10 burgerów w Hamburgu:
1. Dulf's ( Karolinenstraße 2) - jak widać, inspiracja do napisania tego posta 😊. 
2. (M)eatery - (Drehbahn 49) - jeden z najlepszych steak house'ów w Hamburgu. Jeśli macie ochotę na luksusową wersję burgera, to jest to właściwy adres.
3. Shiso burger - (Bugenhagenstr. 23) - burgery, w stylu azjatyckim, można tu zjeść z najlepszej wołowiny, albo w wersji rybnej, a nawet z owocami morza. Następnym razem na pewno zajrzę.
4. The Bird (Trommelstraße 4) - jedna z najpopularniejszych burgerowni w mieście. Burgera zjecie tu nawet na śniadanie! A jego berliński brat bliźniak znalazł się nawet na liście 50 najlepszych burgerów na świecie!
5. Burgerlich (Speersort 1 i dwie inne lokalizacje) - z opinii wynika, że jest smacznie, stylowo i nowocześnie, ale mam wrażenie, że sposób zamawiania przez iPada robi większe wrażenie niż same burgery 😉.
6. Hensel (Mühlenkamp 12) - knajpka zlokalizowana poza ścisłym centrum, więc jest szansa, że mega pozytywne opinie piszą stali bywalcy.  
7. Brooklyn burger bar (Alter Fischmarkt 3) - nowojorskie klimaty w starej aptece - brzmi zachęcająco. Do tego opcja dietetycznego burgera bez bułki tzw. "Skinny burger" świadczy o tym, że jakość serwowanego mięsa musi być doskonała.
8. Most wanted burger (Osterstraße 31) - niewielki lokal na uboczu, ale burgery z konfiturą z boczku ponoć warte zachodu.
9. Otto's burger (Schanzenstraße 58) - to z kolei chyba najbardziej znane miejsce w Hamburgu, ale czy najlepsze? Sprawdźcie sami. 
10. Dieter Sanchez (Langenhorner Chaussee 174) - położona z dala od tłumów, w północnej części miasta, niewielka, ale klimatyczna burgerownia z rodzinną atmosferą i przemiłą  obsługą, to absolutny numer jeden według opinii znanych mi lokalsów 😊. 

Smacznego!

Tekst nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.


Komentarze

  1. O raniu! Jak taka kreatura zmieściła się w twoim małym brzuszku! :D Ale fakt, jadłabym! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i przepraszam, ale komentarze były zablokowane😓 Kochana, brzuszek wcale nie taki mały, ale fakt, burger cudem się wślizgnął 😉👍. Polecam, fajne doświadczenie kulinarne, jak w Ameryce😊😊😊.

      Usuń

Prześlij komentarz

Obserwuj Instagram!