TEATRO MASSIMO - Rozmiar ma znaczenie


Wiadomo nie od dziś, że w niektórych życiowych sprawach rozmiar ma kluczowe znaczenie. Dla mieszkańców Palermo, przynajmniej w tej jednej kwestii, ma znaczenie większe, a porównywanie się z innymi nie jest tu domeną młokosów, tylko objawem dobrze pojętego lokalnego patriotyzmu.


Palermiański Teatr Wielki, który mam na myśli, to największy budynek operowy w całych Włoszech i trzeci tego typu obiekt w Europie po Paryżu i Wiedniu! To zdanie jednym tchem wypowiada wiozący nas do katedry w Monreale miejscowy taksówkarz. I mimo że nigdy nie był w środku, jest dumny, że Palermo ma takie zabytki i że w takiej dziedzinie wyprzedza nawet Rzym. Fakt ten podkreśla oczywiście odpowiednią gestykulacją. Nie muszę chyba dodawać, że nie trzyma przy tym kierownicy 😜.

Na tym budynku historia jednak się nie kończy, bo oprócz gigantycznego Teatro Massimo włodarze Palermo postanowili, w tym samym czasie, przy tej samej ulicy Via della Liberta tylko kilka przecznic dalej, wybudować sobie drugi teatr operowy. "Mają rozmach skur…" cytat z Kilera, mimowolnie ciśnie mi się na usta.

Czy chodziło o czyjeś ambicie, kompleksy czy to zwykły sycylijski rozpierdziel administracyjny, tego się już nie dowiemy. Oficjalna wersja jest taka, że Teatro Massimo to klasyczny teatr w starym stylu dla publiki z wyższych sfer, a zlokalizowany nieopodal  Teatr Politeama miał być nowoczesną instytucją dla mieszczaństwa i ludu z lekkim repertuarem, które zadowoli gusta masowego odbiorcy. W taki oto sposób Palermo stał się jedyną dziewiętnastowieczną stolicą świata mającą w posiadaniu dwie, niezależne opery.


Życie napisało jednak własny scenariusz. W wyniku różnych zawirowań historyczno-organizacyjnych to teatr Politeama jako pierwszy, z operowym przytupem, rozpoczął swoją działalność w 1874 roku. Premiera dzieła Vincenzo Belliniego Capuleti i Montecchi rozpoczęła, wbrew pierwotnym planom, operową historię tego miejsca, która trwała jakieś 20 lat. Dziś Teatr Politeama Garibaldi jest siedzibą sycylijskiej Orkiestry Symfonicznej, a rolę operowego symbolu Palermo przejął olbrzym z placu Giuseppe Verdiego.

Budowa Teatro Massimo nie była wcale taka prosta nie tylko ze względu na gabaryty obiektu. Problemem okazała się głównie prestiżowa lokalizacja. Wzniesienie opery w tym miejscu oznaczało zrównanie z ziemią istniejących zabudowań klasztornych, w tym kościoła św. Agaty. Wkurzona patronka Palermo (jedna z wielu) do dziś ponoć nawiedza puste wnętrza teatru. Może to również ona stoi za nagłą śmiercią budowniczego opery Giovanniego Battisty Filippo Basile, choć nie podejrzewam świętej o takie rzeczy. Na szczęście Basile miał syna, który poszedł w jego ślady i dokończył dzieła, ratując honor rodziny. Inauguracja teatru miała miejsce w 1897. Wystawiono wtedy Falstaffa operę Verdiego, niepisanego patrona tego miejsca.

Ciekawostką jest to, że jednym z członków jury w konkursie na projekt Teatro Massimo był Gottfried Semper. Znany w Europie niemiecki architekt, którego największym dziełem jest zjawiskowa opera w Dreźnie, o której poczytać możecie 🔍 tutaj

Jak widać, świat operowy jest naprawdę malutki. W przeciwieństwie do Teatro Massimo, który dosłownie miażdży swoją potęgą. Nie ma się co dziwić, że mieszkańcy Palermo, nawet ci nieszczególnie kochający operę, pękają z dumy, a turyści chętnie ustawiają się do fotek na imponujących schodach, wyjątkowo pięknie przystrojonych w okresie świątecznym.


Słynne schody miały zresztą swoje pięć minut sławy w ostatniej scenie trzeciej części Ojca Chrzestnego kultowej sagi w reżyserii Francisa Forda Coppoli. Któż z nas nie pamięta przejmującego obrazu śmierci córki Capo dei Capi i rozpaczy ojca upadającego na kamienne stopnie teatru. Na samo wspomnienie łza kręci się w oku…  

Kto jednak dotknął, choć w minimalnym zakresie, prawdziwej historii sycylijskiej mafii, ten prędzej czy później uświadamia sobie, że arcydzieło filmowe Coppoli nijak ma się do rzeczywistości. Bandyci z Corleone nie wzruszają ani trochę, przeciwnie, budzą wstręt i odrazę.

O tym jak bardzo niesprawiedliwe jest postrzeganie Sycylii przez pryzmat "Ojca Chrzestnego" dowiadujemy się między innymi podczas "No mafia tour", który rozpoczyna się dokładnie na schodach Teatro Massimo. Ta wycieczka to jedna z najlepszych rzeczy, jaką zrobiliśmy w Palermo. Wystarczyły trzy godziny, aby wolontariuszka z organizacji Addiopizzo, obaliła większość mitów i stereotypów, jakie miałam w głowie na temat Sycylii i otwarła oczy na prawdziwy jej obraz. Jest to doświadczenie, które gorąco polecam każdemu, kto lubi świadome podróżowanie.


Zanim wejdziemy do środka, obchodzę teatr dookoła, żeby uświadomić sobie jaki jest wielki. Nie musicie jednak tego robić, bo najbardziej okazała jest fasada od strony Placu Giuseppe Verdiego. Po lewej stronie znajdziecie również popiersie kompozytora. Giuseppe Verdi to jeden z ukochanych artystów we Włoszech, a na Sycylii jego sława może równać się jedynie z Vincenzo Bellinim, który urodził się w Katanii. 
 

Po prawej stronie znajdziecie polską ciekawostkę. Płytę upamiętniającą Karola Szymanowskiego, a konkretnie jego operę "Król Roger". Zafascynowani wyspą Szymanowski i Iwaszkiewicz (autor libretta) przywołują w swoim wspólnym dziele klimat XII wiecznej Sycylii. Jak widać, mieszkańcy wyspy potrafią być wdzięczni za dobry PR 😊.

Wspominając postać Jarosława Iwaszkiewicza nie można pominąć jego fantastycznej "Książki o Sycylii". Lektura obowiązkowa nie tylko dla miłośników rozważań o sztuce i historii, ale każdego, kto lubuje się w podróżach typu slow, gdzie refleksja nad otaczającym nas światem jest sprawą kluczową.


Mijając paradujące na lwich grzbietach muzy Tragedii i Liryki strzegące tej świątyni sztuki, wchodzimy wreszcie do środka. W ciemnym majestatycznym holu mijamy kilka popiersi ludzi związanych z operą i zatrzymujemy się na chwilę przy makiecie teatru. Lubię takie makiety, bo można na spokojnie przyjrzeć się zarówno detalom jak i ogarnąć wzrokiem całość. A jest co ogarniać. 


Główna sala za to zaskoczyła mnie tym, że wcale nie jest taka wielka jak ją sobie wyobrażałam. Powierzchnia całego obiektu to przecież aż 7730 metrów kwadratowych, a w głównej sali jest niecałe 1400 miejsc.

Dopiero kiedy podnoszę głowę do góry widzę ogrom i majestat tego miejsca. Sześć kondygnacji, piękny sufit z freskiem przedstawiającym "Triumf muzyki" będący jednocześnie systemem naturalnej wentylacji po otwarciu środkowej jego części i zachwycające lampy ze szkła Murano.

Od razu wiedziałam też, że jeśli kiedykolwiek dane mi będzie być tu na spektaklu, wybiorę miejsce w loży. Moje marzenie spełniło się w styczniu 2023 roku kiedy to razem z Działem Technicznym mieliśmy przyjemność podziwiać palermiańską wersję "Traviaty" Verdiego.




Mieliśmy szczęście, bo dosłownie na przeciwko naszej loży, w lewej części teatru, znajduje się bardzo ciekawa "Sala Pompejańska". Pięknie udekorowana freskami posiada specyficzne właściwości akustyczne. Stojąc na środku, ma się poczucie jakby sala była jednym wielkim wzmacniaczem. Dudniący w uszach pogłos dodaje miejscu magii i tajemniczości. Oczywiście efekt jest najlepszy, kiedy nikogo, oprócz nas, nie ma w środku, co podczas zwiedzania może nie być takie łatwe.


Mimo to, polecam gorąco zwiedzanie opery, nawet jeśli planujecie pójść na spektakl. Wybierzcie jednak zwiedzanie pełne, które odbywa się w okolicach przerwy obiadowej pracowników teatru. Oprócz wejścia za kulisy, zwiedzania poszczególnych sal oraz loży honorowej, będziecie mogli wejść na dach opery, skąd rozpościera się wspaniały widok na całe Palermo. Aktualny cennik znajdziecie na stronie Teatro Massimo.

Na dach wjeżdżamy windą, a ostatni etap pokonujemy po metalowej drabince, przeciskając się przez wąski otwór. Uczucie trochę jakby się było kominiarzem albo świętym Mikołajem. Teraz rozumiem, czemu wejście na ten "taras widokowy" nie jest udostępniany podczas spektaklu paniom w długich sukniach i butach na obcasach.

Będąc tam, na szczycie teatru, do głowy przychodzi mi taka myśl, że ten taras jest dla mnie kwintesencją Sycylii. Jest stary i odrapany jak mury Palermo, ale piękna kuta balustrada przypomina o dawnej świetności tego miejsca. Trzeba trochę wysiłku fizycznego i wyobraźni, by je docenić, ale kiedy już tu stoję i mam wokół siebie to niezwykłe miasto, szumiące w dali morze i otujalące je majestatyczne góry, wiem, że było warto. 



Polecam również inne wpisy o Palermo:


Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.

Komentarze

Obserwuj Instagram!