Raz się żyje pomyślałam, jak zobaczyłam ceny noclegów w Dubrowniku. Tak drogo nie było nawet w Kopenhadze. No ale przecież zawsze marzyłam, żeby zobaczyć to miasto, a marzenia są po to, by je spełniać. Chociażby to miało być tylko raz w życiu, muszę wreszcie zobaczyć tę słynną “Perłę Adriatyku”.
Nawet jeśli nie planujecie noclegu w Dubrowniku, nastawcie się na spore wydatki. Miasto niestety jest świadome swojej popularności i wyciska z turystów ile może. I choć Chorwaci słyną z uprzejmości, szczególnie wobec Polaków, to w Dubrowniku nie ma to znaczenia. Każdy jest tu tylko portfelem, z którego z uśmiechem wyciąga się miliony monet. I tym stwierdzeniem kończę narzekanie na drożyznę, bo nie chcę ani Wam, ani sobie popsuć pobytu w tym pięknym miejscu.Spędziłam w Dubrowniku kilka dni i mimo, że nie żałuję ani chwili, uważam, że miasto spokojnie można odwiedzić przejazdem, śpiąc w jednej z okolicznych miejscowości na Chorwacji lub w przecudnej Czarnogórze. Jeśli zaczniecie wcześnie rano, na pewno zobaczycie najważniejsze zabytki i nacieszycie się atmosferą tego uroczego miasteczka.
Zaczynamy oczywiście wcześnie rano od murów obronnych. Latem to jedyna opcja, żeby nie usmażyć się na słońcu. Poza tym, ten przyjemny spacer daje nam idealną perspektywę i pozwala przyjrzeć się miastu z każdej możliwej strony. Można zrobić pętelkę, która zajmie Wam jakieś 2 - 3 godziny albo połowę trasy, zaczynając na przykład przy bramie Pile, a schodząc w pobliżu portu. Bilety wstępu są dosyć drogie, w lipcu 2024 był to koszt 35 EUR za osobę bez względu na długość trasy. Widoki jednak są bezcenne i gorąco zachęcam do przejścia całej trasy, podziwiając kolejno między innymi takie atrakcje jak: Fort Lovrijenac, wyspę Lokrum, widok na port i najwyższy punkt na murach, czyli basztę Mincetę.
Z murów wypatrzyliśmy też totalnie zjawiskowy rooftop z ekskluzywną restauracją. W Above 5 jest drogo jak cholera, ale to idealne miejsce na wieczór pełen romantyzmu. Weźcie je pod uwagę, jeśli planujecie w Dubrowniku świętować jakieś ważne wydarzenie lub po prostu stwierdzicie, że raz się żyje 😜.
Imponujące mury miejskie są wspomnieniem potęgi miasta, które czerpało swe zyski głównie z handlu. Przez wiele wieków niezależna Republika Dubrownicka, zwana również Ragusą, a to broniła się przed atakami, a to wchodziła w układy z potężniejszymi od siebie. Największy wpływ na miasto miały związki z Republiką Wenecką, co widać nie tylko w architekturze, ale przede wszystkim w niezwykle włoskim klimacie miasta.
Dobre czasy w Dubrowniku zakończyła katastrofa naturalna. W 1667 roku nastąpiło trzęsienie ziemi, które zniszczyło miasto. Mimo odbudowy Dubrownik nigdy już nie odzyskał swojej gospodarczej pozycji, a świat odpłynął w kierunku niedawno odkrytej Ameryki.
Miasto podniosło się z kolan właściwie dopiero po II wojnie światowej, stając się ważnym ośrodkiem turystycznym. Niestety burzliwe lata dziewięćdziesiąte związane z wojną na Bałkanach nie były dla Dubrownika łaskawe, a traumę tamtych czasów mieszkańcy miasta niosą ze sobą do dziś, o czym przekonujemy się nie niemal na każdym kroku.
W cenie biletu na mury obronne macie jeszcze wejście do twierdzy Lovrijenac. Wiem, że wiele osób nie będzie miało już siły na kolejną wspinaczkę i, tak jak Dział Techniczny, odpuści sobie tę atrakcję, ale ja Wam mówię, że to poważny błąd. Sama twierdza może nie jest aż tak ciekawa, ale widoki z niej są nieziemskie, a moim skromnym zdaniem nawet lepsze niż z samych murów. Za to po zwiedzaniu, możecie odetchnąć w uroczym parku przy twierdzy albo wybrać się na małą wycieczkę kajakami, żeby zobaczyć Dubrownik z jeszcze innej perspektywy.
Z twierdzy Lovrijenac wracamy do centrum bramą Pile. To najstarsze z czterech wejść do miasta, które pamięta jeszcze czasy, kiedy w miejscu głównej ulicy Stradun płynęła woda, a miasto zajmowało jedynie niewielką wysepkę zwaną Lausa. Dzisiejszy kształt bramy łączy w sobie elementy gotyku i renesansu, a charakterystycznym elementem jest rzeźba św. Błażeja, który wita tłumy przybyszów wchodzących do miasta od tej właśnie strony.
Legenda głosi, że św. Błażej został zesłany z nieba, by obronić mieszkańców miasta przed weneckim najazdem w 972 roku. Od tamtej pory wdzięczni dubrowniczanie chętnie stawiają mu pomniki i kościoły, a także raz do roku organizują festyn na jego cześć. Jeśli chcecie zatem zobaczyć miasto w bardziej autentycznej odsłonie, zamiast w wakacje, wybierzcie się do Dubrownika na początku lutego. W okolicach 3 lutego, na kilka dni, miasto budzi się z zimowego snu, oddając hołd ulubionemu świętemu. W tłumniej procesji udział biorą wszystkie pokolenia, pielęgnując dawne tradycje i regionalne stroje. Myślę, że to może być naprawdę ciekawe wydarzenie. Przy okazji święty leczy ponoć wszelkie infekcje gardła, co w okresie zimowym nie jest bez znaczenia. Tak samo jak i fakt, że większość atrakcji, w tym wejście na mury, są w tym czasie za darmo 😜.
Wbijamy na Stradun, główny deptak miasta, który latem w ciągu dnia jest okrutnie zatłoczony. Nieco lepiej jest nocą, ale dopiero po północy, kiedy większość restauracji zamknie swoje ogródki. Pomyślałam zatem, że może o świcie uda mi się zrobić fajną fotkę na pustej ulicy. Nie przewidziałam jednak tabunu samochodów dostawczych i śmieciarek, które kiedyś przecież też muszą zrobić swoją robotę 🙈.
Tuż za bramą Pile, przed wejściem na Stradun, mijamy po prawej stronie zjawiskową Wielką Studnię Onufrego. To fontanna z XV wieku zaprojektowana przez neapolitańskiego artystę Onofrio della Cava będąca częścią miejskiego systemu wodociągowego. Aż trudno w to uwierzyć, ale ponoć przez trzęsieniem ziemi, o którym wspomniałam powyżej fontanna była jeszcze bardziej okazała. W obecnej odsłonie stanowi mimo to, jeden z najpiękniejszych zakątków miasta. Tankujemy więc nasze butelki z wodą i idziemy dalej.
Zaglądamy też do klasztoru Franciszkanów znajdującego się naprzeciwko słynnej fontanny. Sam kościół nie robi na mnie piorunującego wrażenia, ale warto wejść do klasztoru choćby po to, żeby w krużgankach zobaczyć jedną z najstarszych aptek w Europie, której historia sięga 1317 roku. W nowej części apteki, przy wejściu, warto zakupić wyrabiane na miejscu mydła i inne kosmetyki, które mogą być fajnym pomysłem na prezent.j
Jeśli chodzi o dubrownickie świątynie, warto podejść również do Klasztoru Dominikanów oraz kościoła św. Vlaha, czyli Błażeja patrona miasta, a także, a może przede wszystkim, do kościoła św. Ignacego. Ten ostatni, przepięknie położony na wzgórzu, swoją popularność zyskał dzięki schodom, które prowadzą do jego bram. Schody, wzorowane na tych hiszpańskich z Rzymu, robią wrażenie, tak samo jak wnętrze kościoła, które według mnie jest najpiękniejsze w całym mieście. To miejsce dobrze kojarzyć będą też fani serialu “Gra o Tron”, dla których jest to chyba ulubiony filmowy spot z Dubrownika.
Ten słynny serial grany był w różnych miejscach na świecie, ale Dubrownik jest na pewno mistrzem w wyciskaniu setek tysięcy euro rocznie na filmowej turystyce. Kto ma ochotę na spacer śladami ulubionych bohaterów, nie będzie miał problemów ze znalezieniem odpowiedniej oferty: wycieczki tematyczne, sklepy z pamiątkami i dziesiątki blogów w każdym języku opisujące najbardziej kultowe miejsca. Z kronikarskiego obowiązku wrzucam jeden z nich 🔍 tutaj
Zwykle zachęcam Was do zagłębiania się w wąskie uliczki zabytkowych miast, gdzie można znaleźć wytchnienie od tłumów. Tego jednak nie doświadczyłam w Dubrowniku. W lipcu każda najmniejsza nawet dziurka wypełniona była turystami, A obrazek jak ze zdjęcia poniżej zdarzał się naprawdę raz na milion.
W bocznych uliczkach znajdziecie jednak sporo uroczych knajpek, a cień kamienic chronić będzie Was przed palącym słońcem. Warto wstąpić na ulicę od Puča do Holy Burek po tutejszą odmianę tego tureckiego przysmaku . Klasyczny ser feta w cieście filo nie jest tak dobry jak w Turcji, ale za piątaka najęcie się do syta. Co w Dubrowniku trzeba docenić.
Na tej samej ulicy na murach kamienicy pod numerem 16 zwróćcie uwagę na zdjęcia z bombardowania miasta w 1991 roku. Więcej zdjęć z wojny na Bałkanach znajdziecie na ekspozycji War Photo Limited, a także w Pałacu Sponza, gdzie mieści się memoriał poświęcony obrońcom Dubrownika.
Już prawie jesteśmy w porcie. Jeszcze rzut oka na dwa reprezentacyjne pałace przy placu Luza, czyli wspomniany powyżej Pałac Sponza i Pałac Rektorów. Ten ostatni to dziś najważniejsze muzeum Dubrownika, a kiedyś centrum administracyjne Republiki Dubrownickiej. Tak, Rektor to nie żaden pracownik uniwersytetu, a urzędnik, który łatwo nie miał, bo podczas swojej kadencji nie mógł opuszczać pałacu. Na szczęście funkcję tę pełnił jedynie przez miesiąc. Pewnie uznano, że dłużej nie da się słuchać jęków torturowanych więźniów tutejszego więzienia. To moja teoria, oparta na fakcie, że mury pałacu mają wyjątkowo dobrą akustykę, którą dziś wykorzystuje się w szczytnym celu do organizacji letnich festiwali muzycznych.
Na koniec zwiedzania centrum kawka w porcie. To tutaj poczujecie wakacyjny vibe i wydacie ostatnie pieniądze. No ale przecież raz się żyje 😜. Miłym przerywnikiem, szczególnie dla dzieciaków, będzie wizyta w Aquarium w okazałym Forcie św. Jana. Ponad 30 zbiorników ze słoną wodą i dziesiątki morskich stworów zachwycą każdego małego odkrywcę i dadzą przez chwilę odpocząć od upału.
Port to także możliwość skorzystania z ogromnej oferty rejsów wokół Dubrownika. Najbliższa wyspa Lokrum to znów obowiązkowy punkt programu dla fanów “Gry o tron”, którzy w tamtejszym Klasztorze Benedyktynów robią sobie selfie, siedząc na replice “Żelaznego Tronu”. Oprócz tego wyspa jest bardzo urokliwa i na pewno warto spędzić tam kilka godzin. Szczegółową relację z pobytu na wyspie Lokrum znajdziecie 🔍 tutaj.
Osobiście nie dotarliśmy na Lokrum, bo Dział Techniczny koniecznie chciał popływać w morzu. Wybraliśmy więc relaks w wodzie połączony ze zwiedzaniem Wysp Elafickich. Ciepłe morze, malownicze jaskinie, miłe towarzystwo i duuużo napojów wyskokowych sprawiły, że przez kilka godzin czuliśmy się jak na prawdziwych wakacjach, a nie na zwykłym city breaku 😜.
Jeśli ktoś myśli, że to koniec moich dubrownickich polecajek, to się grubo myli. Przecież nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła jakiejś perełki z dala od tłumów. W Dubrowniku? Niemożliwe. Ano możliwe. I to całkiem blisko centrum.
Wyjdźmy ze starówki bramą Ploče. Idąc ulicą Frana Supila, mijamy liczne punkty z widokiem na port i miejską plażę, a także zabudowania dawnego lazaretu. Co ciekawe, to ponoć pierwszy lazaret w Europie, gdzie od XIV wieku stosowano kwarantannę dla podróżnych, chroniąc miasto przed zarazą. Dziś są tu restauracje, gdzie miło spędzicie czas i posmakujecie chorwackiej kuchni za trochę mniejsze pieniądze niż w ścisłym centrum.
Jeszcze tylko kilka minut spacerem i po lewej stronie będziecie mieli Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które jest naszym celem. Piękny, klasyczny budynek mieści w sobie kolekcję malarstwa i rzeźby, ale jego największym atutem jest taras widokowy, gdzie możecie podziwiać Dubrownik i znajdującą się dosłownie naprzeciwko wyspę Lokrum. A w tym wszystkim towarzyszyć Wam będą jedynie niezwykłe rzeźby i co najwyżej jakiś zagubiony amator sztuki. Polecam Wam to miejsce z całego serca.
Drugie ciekawe miejsce, do którego mało kto zagląda, związane jest z chorwacką historią. Red History Museum w porcie Gruž odkrywa przed nami blaski i cienie epoki komunizmu w byłej Jugosławii. Założone przez dwóch braci w 2018 roku w dawnej socjalistycznej fabryce grafitu jest jednym z nielicznych prywatnych muzeów w Chorwacji poruszajacych ten bolesny i wciąż mocno polaryzujący społeczeństwo temat. Właściciele sami zebrali eksponaty, jeżdżąc po kraju. Niektóre z nich, takie jak meble i bibeloty z epoki czy charakterystyczny “jugokiosk”, będą dziwnie znajome, inne zaskoczą. Najcenniejsza była jednak możliwość wejścia w interaktywny świat ciemnej strony mocy, zobaczenia innej twarzy komunizmu niż tego, jaki znamy z naszego podwórka. Komunizmu, który mimo ogromnych pieniędzy i wsparcia ze strony Ameryki, zakończył się na Bałkanach krwawą wojną domową, której wspomnienie do dziś wywołuje silne emocje. Wielu przecież wciąż pamięta te czasy…
Wizyta w muzeum będzie dobrym uzupełnieniem tego, co zobaczycie na wzgórzu Srd. Większość turystów wyjeżdża kolejką do góry, żeby podziwiać obłędne widoki i zjeść kolację w tutejszej restauracji Panorama. Warto jednak pamiętać, że to miejsce jest również świadkiem traumatycznych wydarzeń z 1991 roku. To między innymi z tego wzgórza właśnie bombardowano miasto przez ponad pół roku. I choć zniszczono prawie 70 % zabudowań, miasto nie poddało się i poraz kolejny udowodniło, że jest prawdziwym symbolem niezależności i bohaterskiego oporu. Tragiczne losy wojny na Bałkanach i oblężenie Dubrownika jest tematem wystawy w Forcie Srd, którą serdecznie Wam polecam. Dla mnie to sposób, by dotknąć żywej historii i oddać hołd mieszkańcom miasta.
Wzgórze Srd, szczególnie o zachodzie słońca, jest świetnym miejscem, by pożegnać się z Dubrownikiem. Dla mnie jednak zbyt smutnym, dlatego, żeby zmienić nieco nastrój, na koniec, zabieram Was do Cavtat, które śmiało można nazwać przedłużeniem Dubrownika.
Do tego niezwykle urokliwego miasteczka płyniemy promem już z bagażami na plecach. Dzięki temu mamy jeszcze miły rejs i omijamy korki na lotnisko. Sielsko-anielska atmosfera Cavtat, które przypomina klimatem senne prowansalskie miasteczko. To najlepsze zakończenie wizyty w Dubrowniku. Spokój, brak turystów i do tego genialne owoce morza w przytulnej restauracji z widokiem na port. Właściwie niczego więcej do szczęścia nam nie trzeba. Może tylko tego, żeby czas na chwilę się zatrzymał 😊.
Jeśli ktoś myśli, że to koniec moich dubrownickich polecajek, to się grubo myli. Przecież nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła jakiejś perełki z dala od tłumów. W Dubrowniku? Niemożliwe. Ano możliwe. I to całkiem blisko centrum.
Wyjdźmy ze starówki bramą Ploče. Idąc ulicą Frana Supila, mijamy liczne punkty z widokiem na port i miejską plażę, a także zabudowania dawnego lazaretu. Co ciekawe, to ponoć pierwszy lazaret w Europie, gdzie od XIV wieku stosowano kwarantannę dla podróżnych, chroniąc miasto przed zarazą. Dziś są tu restauracje, gdzie miło spędzicie czas i posmakujecie chorwackiej kuchni za trochę mniejsze pieniądze niż w ścisłym centrum.
Jeszcze tylko kilka minut spacerem i po lewej stronie będziecie mieli Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które jest naszym celem. Piękny, klasyczny budynek mieści w sobie kolekcję malarstwa i rzeźby, ale jego największym atutem jest taras widokowy, gdzie możecie podziwiać Dubrownik i znajdującą się dosłownie naprzeciwko wyspę Lokrum. A w tym wszystkim towarzyszyć Wam będą jedynie niezwykłe rzeźby i co najwyżej jakiś zagubiony amator sztuki. Polecam Wam to miejsce z całego serca.
Drugie ciekawe miejsce, do którego mało kto zagląda, związane jest z chorwacką historią. Red History Museum w porcie Gruž odkrywa przed nami blaski i cienie epoki komunizmu w byłej Jugosławii. Założone przez dwóch braci w 2018 roku w dawnej socjalistycznej fabryce grafitu jest jednym z nielicznych prywatnych muzeów w Chorwacji poruszajacych ten bolesny i wciąż mocno polaryzujący społeczeństwo temat. Właściciele sami zebrali eksponaty, jeżdżąc po kraju. Niektóre z nich, takie jak meble i bibeloty z epoki czy charakterystyczny “jugokiosk”, będą dziwnie znajome, inne zaskoczą. Najcenniejsza była jednak możliwość wejścia w interaktywny świat ciemnej strony mocy, zobaczenia innej twarzy komunizmu niż tego, jaki znamy z naszego podwórka. Komunizmu, który mimo ogromnych pieniędzy i wsparcia ze strony Ameryki, zakończył się na Bałkanach krwawą wojną domową, której wspomnienie do dziś wywołuje silne emocje. Wielu przecież wciąż pamięta te czasy…
Wizyta w muzeum będzie dobrym uzupełnieniem tego, co zobaczycie na wzgórzu Srd. Większość turystów wyjeżdża kolejką do góry, żeby podziwiać obłędne widoki i zjeść kolację w tutejszej restauracji Panorama. Warto jednak pamiętać, że to miejsce jest również świadkiem traumatycznych wydarzeń z 1991 roku. To między innymi z tego wzgórza właśnie bombardowano miasto przez ponad pół roku. I choć zniszczono prawie 70 % zabudowań, miasto nie poddało się i poraz kolejny udowodniło, że jest prawdziwym symbolem niezależności i bohaterskiego oporu. Tragiczne losy wojny na Bałkanach i oblężenie Dubrownika jest tematem wystawy w Forcie Srd, którą serdecznie Wam polecam. Dla mnie to sposób, by dotknąć żywej historii i oddać hołd mieszkańcom miasta.
Wzgórze Srd, szczególnie o zachodzie słońca, jest świetnym miejscem, by pożegnać się z Dubrownikiem. Dla mnie jednak zbyt smutnym, dlatego, żeby zmienić nieco nastrój, na koniec, zabieram Was do Cavtat, które śmiało można nazwać przedłużeniem Dubrownika.
Do tego niezwykle urokliwego miasteczka płyniemy promem już z bagażami na plecach. Dzięki temu mamy jeszcze miły rejs i omijamy korki na lotnisko. Sielsko-anielska atmosfera Cavtat, które przypomina klimatem senne prowansalskie miasteczko. To najlepsze zakończenie wizyty w Dubrowniku. Spokój, brak turystów i do tego genialne owoce morza w przytulnej restauracji z widokiem na port. Właściwie niczego więcej do szczęścia nam nie trzeba. Może tylko tego, żeby czas na chwilę się zatrzymał 😊.
Komentarze
Prześlij komentarz