SAINT-TROPEZ - Miejsce gdzie Bóg stworzył kobietę

Saint-Tropez - nadmorski kurort z prowansalskim klimatem

Plotka głosi, że to na pobliskiej plaży w Pampelonne Bóg stworzył kobietę. A jeśli nie Bóg to na pewno francuski reżyser Roger Vadim, który w roku 1956 sprawił, że o najsłynniejszej dziś mieszkance Saint-Tropez, Brigitte Bardot, zrobiło się głośno na całym świecie. To dzięki tej filmowej kreacji i wdziękowi aktorki również to niewielkie prowansalskie miasteczko, praktycznie z dnia na dzień, zyskało międzynarodową sławę.

Zapchane ludźmi Saint-Tropez nie zrobiło na mnie wrażenia, kiedy byłam tu pierwszy raz wiele lat temu. Dopiero ostatni, zimowy już prawie wypad na Lazurowe Wybrzeże i opuszczone miasteczko po sezonie pozwolił mi odkryć cały jego dyskretny urok. Zapraszam na spacer pustymi (dosłownie) uliczkami jednego z najsłynniejszych kurortów na świecie.  

Samochód zostawiamy na parkingu podziemnym przy Place des Lices, skąd rozpoczynamy nasz spacer. Główny plac w miasteczku był tu już prawdopodobnie w IX wieku, ale obecna jego forma pochodzi z początku XIX wieku. Nikogo nie zdziwi, że to tu właśnie, w każdy wtorek i sobotę rano, odbywa się tradycyjny targ prowansalski, na którym kupić można lokalne produkty. To również największy w miasteczku "bulodrom". Uwielbiam to słowo oznaczające po prostu plac do tradycyjnej gry w "boules" zwaną również pod nazwą "pétanque". Nie ma chyba nic bardziej francuskiego niż starsi panowie na ławeczce pod rozłożystym platanem, ze szklaneczką anyżówki w ręce, wodzący wzrokiem za metalową kulą toczącą się z wdziękiem po rozgrzanym piasku. Takie sceny niemal codziennie rozgrywają się właśnie na Place des Lices. Za wyjątkiem niestety niektórych zimnych, listopadowych poniedziałków.


Opuszczając plac, skręcamy w lewo, by za chwilę,szerokimi schodami zacząć wspinać się na wzgórze Cytadeli. Fortyfikacje w tym miejscu zaczęto budować już w XVI wieku, by chronić tę część wybrzeża przed korsarzami i flotą imperium osmańskiego! W tutejszym Muzeum historii morskiej poznać można nie tylko zwyczajne życie rybaków, ale przede wszystkim właśnie burzliwe losy miasteczka. Aż trudno uwierzyć, że w XVIII wieku, jak wyczytałam na stronie muzeum, Saint-Tropez było trzecim co do wielkości francuskim portem nad morzem Śródziemnym.



Zwiedzanie muzeum polecam osobom, które interesują się tematyką marynistyczną, ale wejść na wzgórze powinien każdy. Warto obejść cytadelę dookoła. Rozciągają się tu najpiękniejsze widoki na miasto i zatokę. Przy dobrej widoczności zobaczycie stąd nawet pokryte śniegiem alpejskie szczyty.




Na tle tych szczytów i lazuru wody niezwykłe wrażenie robi, położony tuż przy brzegu zabytkowy cmentarz morski. Koniecznie zejdźcie na dół, by odwiedzić to miejsce. Ja tego nie zrobiłam i bardzo żałuję. Spoczywa tu wiele osobistości francuskiego świata kultury: poeci, malarze, piosenkarze. Znajdziecie tu między innymi grób wspomnianego już reżysera Rogera Vadima (pochowanego pod prawdziwym nazwiskiem Plemiannikov). Ciekawostką jest nagrobek Eddiego Barclaya, słynnego producenta muzycznego, ozdobiony instalacją z płyt winylowych. Chętnie uczciłabym również chwilą zadumy jednego z moich ulubionych francuskich piosenkarzy Pierre'a Bachelet (niektórzy mogą jeszcze pamiętać jego piosenkę do filmu Emmanuelle). Cmentarz jest tak zjawiskowy, że kręcono tu sceny filmowe, a nawet, w 2014 roku, zorganizowano pokaz mody bikini! Tego jednak nie wytrzymało nawet wyluzowane Saint-Tropez, a sprawa zakończyła się skandalem.


Wracamy pomiędzy wąskie uliczki miasta pod kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, którego dzwonnica w kolorze ochry i sjeny (a zawsze myślałam, że to żółty i pomarańczowy 😉) to chyba najbardziej rozpoznawalny budynek w mieście. Świątynia pochodząca z XVII wieku jest zbudowana w stylu włoskiego baroku i skrywa w środku cenne dla mieszkańców relikwie świętego Torpesa, od którego imienia pochodzi nazwa miasteczka.

Pierwsze wzmianki o tym świętym pochodzą z IX wieku i wiadomo z nich, że mieszkał w Pizie i był strażnikiem lub nawet dowódcą straży cesarza Nerona. Kiedy został rozpoznany jako wyznawca zakazanej religii, ścięto mu głowę, a szczątki załadowano na łódź razem z kogutem i psem, aby mogły je wyjeść. Zwierzęta jednak nie tknęły ciała Torpesa, a łódź w nienaruszonym stanie dotarła do brzegów Prowansji w miejscu opisanego wyżej cmentarza morskiego, gdzie znalazła ją dziewczyna imieniem Celestine, której łódź objawiła się we śnie. 

Od XVI wieku organizowane jest tu hucznie święto zwane "la bravade", czyli uroczystość ku czci Świętego Torpesa. Obchody trwają trzy dni (16,17,18 maja), a punktem kulminacyjnym jest procesja z popiersiem świętego. Całe Saint-Tropez przybiera wtedy biało-czerwone barwy swojej flagi: witryny sklepów, restauracje, urzędy. Każdy stara się przebrać lub przynajmniej mieć na sobie coś w symbolicznych kolorach. To wyjątkowy czas dla mieszkańców, pokazujący, że, wbrew obiegowej opinii, bardziej niż sławę i pieniądze ceni się tutaj wiarę przodków i lokalną tradycję.


Uroczystości związane z "la bravade" odbywają się w kościele oraz na pobliskim placu przed budynkiem tutejszego merostwa. Jak na siedzibę władz miejskich w we Francji przystało fasadę zdobi napis "wolność, równość, braterstwo", a na wietrze dumnie powiewa trójkolorowa flaga.



Stąd już dwa kroki do portu, a w nim najbardziej luksusowe jachty i inne obiekty pływające zapadnięte w głęboki, zimowy sen. Pusta promenada pozwala napawać się tym niecodziennym widokiem.


Spacer po molo zaczynamy przy Tour du Portalet, która wraz z Tour Jarlier i Tour Vieille, stanowią pozostałości dawnych fortyfikacji miejskich z XVI wieku. Tuż obok kamienny obelisk i dwie zwrócone ku sobie kotwice upamiętniają poległych w walce o wyzwolenie wybrzeża w ramach operacji "Dragoon".



Idąc w kierunku latarni morskiej podziwiamy zacumowane w porcie łodzie i przepiękną panoramę miasta. Wokół nas nie ma żywej duszy, tylko wiatr targa nam włosy i zwiewa czapki z głów.




"Czerwona latarnia" konkuruje z dzwonnicą kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny o status najbardziej rozpoznawalnego symbolu Saint-Tropez. I naprawdę ciężko wydać w tej sprawie sprawiedliwy werdykt. Stosunkowo nowa budowla, bo oddana do użytku zaledwie w 2001 roku, wzorowana jest na modelu pierwszej latarni morskiej z XIX wieku, zburzonej w czasie działań wojennych w 1944 roku.

Strażniczka santropezkiego portu jest inspiracją dla wielu artystów. Zdobi wiele obrazów, ale ciekawostką jest to, że również sama, w okresie letnim, ozdabiana jest w przeróżny sposób przez miejscowych artystów. Zwykle przybiera wtedy różne fantazyjne kolory. W 2020 roku, dla odmiany, wystąpiła cała na biało, aby w ten sposób oddać hołd służbie zdrowia walczącej z pandemią Covid-19.


Na koniec wizyty w porcie zaglądamy przez okna kultowej restauracji "Le Sénéquier". Gdybyśmy mieli więcej czasu i pieniędzy, chętnie rozsiedlibyśmy się przy słynnym, trójkątnym, czerwonym stoliczku, przy którym zasiadały w przeszłości takie osobistości jak Henri Matisse, Pablo Picasso, Boris Vian, Colette. Stałymi bywalcami byli i są też do dziś projektanci mody, aktorzy, politycy i koronowane głowy na czele z François Mitterandem, Carlem Lagerfeldem i oczywiście Brigitte Bardot.


Wizytówką tej rodzinnej "jadłodajni" jest biały nougat, ale będąc tu, warto spróbować również najsłynniejszego deseru w Saint-Tropez - tarte Tropézienne. To rodzaj drożdżowej brioszki posypanej grubym cukrem i przełożonej kremem, którego receptura jest opatentowana i pilnie strzeżona. Przypuszcza się, że jest to mieszanina kremu budyniowego i maślanego. Wszyscy podejrzewają jednak, że jest w tym jeszcze jakiś magiczny składnik znany jedynie babce Aleksandra Micki, cukiernika o polskich korzeniach, który w połowie lat pięćdziesiątych założył w Saint Tropez swoją własną cukiernię.

Dobry los chciał, że wypieki pana Micki posmakowaly młodziutkiej Brigitte Bardot, która w 1955 roku wraz z ekipą "I Bóg stworzył kobietę" bawiła w miasteczku. Gwiazda francuskiego kina we własnych wspomnieniach uznaje się za matkę chrzestną słynnej tarty sugerując, że to ona wymyśliła jej nazwę. Bóg jednak też musiał maczać w tym palce, bo tarta smakuje niebiańsko dobrze i grzechem byłoby jej nie spróbować, będąc w Saint Tropez szczególnie, że dostaniecie ją w różnych wersjach smakowych w każdej szanującej się cukierni.


Pozostając w klimatach deserowych, wisienką na torcie podczas naszego spaceru jest oczywiście budynek żandarmerii. Czytelnicy z odpowiednio wiekowym peselem doskonale pamiętają filmy z Louisem de Funèsem, który wcielił się w rolę słynnego żandarma z Saint-Tropez. I choć seria dziś już trąci myszką, komediowy talent aktora nieustannie zachwyca. Moim zdaniem to obowiązkowa pozycja kinowa do nadrobienia lub odświeżenia przed przyjazdem na Lazurowe Wybrzeże.

Obecnie w budynku żandarmerii mieści się Muzeum Żandarmerii i Kina. W odrestaurowanych pomieszczeniach, na trzech poziomach ekspozycji, znajdziecie około 3000 tysięcy eksponatów, a wśród nich mundury, telefony, biuro i słynny citroën 2 CV. Za kierownicą słynnej "kaczki" szalona zakonnica Klodylda łamała wszelkie możliwe przepisy ruchu drogowego, mając u boku wywracającego oczami, pogrążonego w żarliwej modlitwie żandarma🤣.

Ale muzeum kina w Saint-Tropez to nie tylko historia żandarma, ale hołd oddany kinowej historii miasta lat pięćdziesiątych, dzięki której ta niepozorna wioska rybacka urosła do symbolu najbardziej prestiżowego kurortu w tej części wybrzeża. Nie mogło więc zabraknąć sal poświęconych matce chrzestnej tego sukcesu - Brigitte Bardot i jej pigmalionowi, którym był reżyser filmu "I Bóg stworzył kobietę" oraz pierwszy mąż - Roger Vadim.

Niestety nie mieliśmy szczęścia i podczas naszego pobytu muzeum było zamknięte, choc i ternety mówiły inaczej, ale jeśli będziecie w Saint-Tropez, koniecznie tu zajrzyjcie, nie tylko po fotkę przy wejściu.


Dzień kończymy zachodem słońca nad Zatoką Saint-Tropez. W ten listopadowy wieczór mamy wrażenie, że wszystko jest tu tylko dla nas i z radością napawamy się tą niespotykaną w tym miejscu ciszą i pustką. To jest właśnie urok podróży po sezonie. I takie Saint-Tropez chcę zapamiętać - stworzone jakby ręką Boga, nie ludzi...




Garść informacji praktycznych

Jak dojechać?
Tanimi liniami do Marsylii lub Nicei, a potem najlepiej wynająć samochód. Ciekawą opcją jest też pociąg do Saint-Raphäel-Valescure, a następnie prom (ok. 30 EUR), którym w godzinkę dopłyniecie do Saint-Tropez. Możliwa jest też całodzienna wycieczka promem z Nicei bezpośrednio do Saint -Tropez i z powrotem. Aktualne ceny znajdziecie 🔍 tutaj.

Gdzie spać?
Nie polecam spania miasteczku ze względu na wysokie ceny. Jeśli jednak macie ochotę, możecie zaszaleć, albo przynajmniej poczytać o hotelach, które również są częścią historii Saint-Tropez:
Hotel Byblos - legenda głosi, że wybudowany w 1967 przez libańskiego milionera hotel to prezent dla Brigitte Bardot, w której był szaleńczo zakochany. Olbrzymi, luksusowy kompleks hotelowy to połączenie prowansalskiej wioski rybackiej z pałacem Szeherezady. Do hotelu należy również jeden z najsłynniejszych klubów nocnych na świecie Les Caves du Roy. (cena: od 1200 zł / os)
Hotel de Paris - jeden z najbardziej "hot" adresów w Saint-Tropez odbudowany w nowoczesnym stylu w 2013. Hotel od 1931 roku gościł wiele sław, z legendarnym żandarmem Louisem de Funèsem na czele. Nie ma się co dziwić - budynek żandarmerii znajduje się tuż obok przy tym samym placu, do pracy nie miał więc daleko. (cena: od 1000 zł / os)
Hotel Sube - najstarszy hotel w miasteczku z fantastycznym widokiem na port. Kawa na niewielkim hotelowym tarasie to marzenie niejednego turysty. Będąc w Saint-Tropez zajrzyjcie tu koniecznie - może będziecie mieli szczęście i załapiecie się na wolny stolik. (cena: od 400 zł / os)
Chateau de la Messardière - mówi się, że to najpiękniejszy hotel na Lazurowym Wybrzeżu. Hiperluksusowy XIX wieczny zamek położony poza centrum, na wzgórzu, oferuje piękne widoki na zatokę i prywatną plażę. Francja elegancja (cena: od 1500 zł/osobę)

Gdzie zjeść?
Sénéquier (29 Quai Jean Jaurès) - obowiązkowo przynajmniej kawa przy kultowym, czerwonym stoliku
Chez Camille (Route de Camarat Ramatuelle) - zjecie tu świeże ryby, owoce morza i słynną zupę rybną bouillabaisse. Niestety to nie są tanie rzeczy, szczególnie na Riwierze Francuskiej.
Clandestino (15 Rue de la Citadelle) - kuchnia śródziemnomorska z wyraźną nutą włoską, miejsce gdzie jadają nie tylko turyści, ale również miejscowi.  
La Part Des Anges (7 Rue de l'Église) - przyjemna restauracja z kuchnią francuską, domowa atmosfera, ceny przyzwoite.
Pizzeria Bruno (6 Rue de l'Eglise) -  tuż obok, niewielka pizzeria jeśli ktoś woli kuchnię włoską.
Grand Marnier (Rue des Remparts) - naleśniki to zawsze dobra i przede wszystkim tania opcja. Polecam również bretońskie "galette" czyli wersję na słono z mąki gryczanej.

Najbardziej luksusową propozycją będzie jednak piknik na świeżym powietrzu: chrupiąca bagietka, dobry camembert i pyszna tarte tropezienne na deser w okolicach Cytadeli z widokiem na zatokę i Alpy w tle. Lepszej opcji nie można sobie wymarzyć .

Co jeszcze zobaczyć?
Musée de l'Annonciade - niewielkie klimatyczne muzeum tuż przy porcie. Saint Tropez i okolica widziana oczami impresjonistów i postimpresjonistów.  
Plaże - najsłynniejsze to Plage de Pampelonne gdzie kręcono film "I Bóg stworzył kobietę" i Plage des Canoubiers w pobliżu której zlokalizowana jest słynna dzielnica milionerów. Tu również znajduje się willa Brigitte Bardot.
Grimaud i Port Grimaud - ta sama nazwa, a jakże różne klimaty. Grimaud to typowe, średniowieczne prowansalskie miasteczko, wąskie uliczki, urokliwe kamieniczki i bugenwilie. Polecam również owoce morza w lokalnej restauracji Au Clem's. Świetne jedzenie w super cenie, osobiście wypróbowane kilka razy.
Port Grimaud zwany również "francuską Wenecją" to projekt relatywnie młody, którego budowę rozpoczęto w latach sześćdziesiątych, a ostatnią część oddano do użytku w 2000 roku. Kolorowe domki, mostki i luksusowe jachty. Kicz w bardzo uroczym wydaniu. Warto zobaczyć.

Jeżeli ten post Was zaciekawił, ale wciąż czujecie niedosyt polecam gorąco fantastyczny blog www.francuskiswiat.pl. Ania od wielu lat mieszka w Saint-Tropez, a jej posty to prawdziwe perełki i kopalnia wiedzy. Anegdoty o cmentarzu morskim, latarni czy hotelu Byblos wyczytałam właśnie u niej, za co serdecznie dziękuję 😊.
Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.

Komentarze

Obserwuj Instagram!